12.05.2018 – spotkanie z Edwardem Lubaszenką

Po III roku studiów medycznych Edward Lubaszenko zdał aktorski egzamin eksternistyczny. I zrezygnował z perspektywy zostania lekarzem. Przez blisko 10 lat występował na deskach Teatru Współczesnego im. Edmunda Wiercińskiego we Wrocławiu. Od 1973 roku związany jest ze Starym Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. W 1977 roku ukończył Wydział Reżyserii Dramatu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.

Na dużym ekranie zadebiutował w 1966 roku rolą dziennikarza w filmie Kazimierza Kutza „Ktokolwiek wie...”.

Rok 1968 był trudny dla Lubaszenki ze względu na zawirowania polityczne i sprawy osobiste. Po wydarzeniach marcowych na skutek donosów znalazł się na celowniku Służby Bezpieczeństwa. Z sieci prowokacji i pomówień wyplątał się dzięki życzliwości m.in. Andrzeja Witkowskiego, dyrektora Teatru Współczesnego we Wrocławiu – przeczytać o tym można w artykule Sebastiana Ligarskiego i Grzegorza Majchrzaka pt. „Edward Lubaszenko. Historia pewnej nagonki z 1968 r.”, opublikowanym w kwartalniku „Pamięć i Przyszłość” (nr 2/2017). Ponadto Edward Lubaszenko otrzymał wówczas list, z którego dowiedział się, że jego biologicznym ojcem nie jest Rosjanin, lecz Niemiec. Dlatego występując w niemieckim mundurze w „Stawce większej niż życie”, miał mieszane uczucia. Wiedział bowiem, że zobaczy go na ekranie zarówno Mikołaj Lubaszenko, były oficer Armii Czerwonej, którego uważał dotąd za biologicznego ojca, jak i Julian Linde, ojciec biologiczny, który podczas wojny służył w Wehrmachcie (nie wyjechał po wojnie do Niemiec, zamieszkał w Polanicy-Zdroju). Dzięki epizodycznej roli w odcinku „Hasło” aktorowi łatwiej było pogodzić się z myślą, że jest pół-Niemcem.

Na planie „Stawki większej niż życie” spędził tylko jeden dzień zdjęciowy. W odcinku „Hasło” w reż. Andrzeja Konica zagrał porucznika Luftwaffe, któremu porucznik von Vormann (grany przez Leszka Herdegena) podaje w kawiarence w Saint Gille hasło o kasztanach z placu Pigalle. — Kasztany? Na placu Pigalle? Nie, ja nie jadam kasztanów, poruczniku — odpowiada prowokatorowi. Zdjęcia z udziałem Lubaszenki powstały latem 1968 roku we wrocławskiej cukierni „Teatralna”, znajdującej się naprzeciwko hotelu Monopol. Aktor stwierdził podczas spotkania z klubowiczami, że nie jest łatwo śmiać się w filmie: aby uniknąć sztuczności, trzeba znaleźć prawdziwy powód do śmiechu.

Pod koniec lat sześćdziesiątych Lubaszenko zastanawiał się, kim jest: Rosjaninem, Polakiem czy Niemcem. Podczas festiwalu w Opolu przysiadł na ławce i wystawił twarz do słońca. Jej jedną połowę opalił na czerwono. Rozbawiony widokiem w lustrze stwierdził wówczas, że biało-czerwona twarz dobitnie świadczy o tym, że jest Polakiem.

Podczas wieczoru klubowego aktor wspominał m.in. swoją rolę w serialu „Układ krążenia” w reż. Romana Titkowa oraz role w filmach „Żołnierze wolności” w reż. Jurija Ozierowa, „Pamiętnik znaleziony w garbie” w reż. Jana Kidawy-Błońskiego, „Psy” w reż. Władysława Pasikowskiego, „Poranek kojota” w reż. Olafa Lubaszenki, „Róża” w reż. Wojciecha Smarzowskiego.

Edward Lubaszenko ujął stawkowiczów poczuciem humoru i autoironią. W ostatniej części spotkania prowadzonego przez Tomasza Musiała aktor pozował do zdjęć, rozdawał autografy oraz wpisywał dedykacje do czasopism i książek.

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji ze spotkania z Edwardem Lubaszenką, którą przygotowali Bogdan Bernacki i Piotr Żmudzki.

© 2024 Shen-Kun - Baca - BoBer. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Projekt strony: Hyh - tworzenie stron.