Forum » Inne wątki » Janusz Morgenstern nie żyje...
Autor Janusz Morgenstern nie żyje...
Mefist0

Dzisiaj rano reżyser Stawki dołączył niestety do Andrzeja Konica...

------

My, Niemcy, bez mundurów czujemy się kalekami...

06-09-2011 11:03

Shen-Kun

"Mefist0" napisał:

Dzisiaj rano reżyser Stawki dołączył niestety do Andrzeja Konica...

Smutna to informacja...
Andrzej Konic też zmarł we wrześniu ale rok temu...

Informacja na Onet.pl

------

"No ! To teraz pomieszkamy sobie trochę... razem"

www.paranormal-pikczers.pl

06-09-2011 11:22

A79

Andrzej Konic zmarł w październiku, ale to nie jest takie istotne w tej chwili...

Jeszcze w czerwcu miałem szczęście spotkać p. Morgensterna na festiwalu polskich filmów w Gdyni i zamienić z nim kilka zdań. Jakkolwiek nie czuję się, to dla p. Morgensterna byłem "młodym pokoleniem" i cieszyło go, że ktoś wspomina "Do widzenia, do jutra", "Jowitę" i inne jego filmy.

------

Ba! Gdybym ja był niedyskretny…

06-09-2011 17:20

jhbsk

Dziś w Warszawie na Powązkach Wojskowych zastał pożegnany Janusz Morgenstern. Uroczystość miała charakter oficjalny. Uczestniczył w niej prezydent, były prezydent, minister kultury, szereg twórców filmowych i aktorów. Reżysera żegnała również Kompania Honorowa Wojska Polskiego. Spoczął w kwaterze 29D.

------

– W Paryżu nojlepsze kasztōny sōm na placu Pigalle.
– Zuzanna mŏ je rada ino na jesiyń.
– Posyło ci świyżo zorta.

12-09-2011 18:00

jhbsk

Wprost nr 37/2011



------

– W Paryżu nojlepsze kasztōny sōm na placu Pigalle.
– Zuzanna mŏ je rada ino na jesiyń.
– Posyło ci świyżo zorta.

13-09-2011 14:10

jhbsk

Tekst z Wyborczej.
Był reżyserem nagradzanym w Gdyni, Melbourne czy San Sebastian, i bardzo skromnym człowiekiem, który chętnie oddawał swoje pomysły innym. W jego filmach jest witalność i elegancja. Zmarł we wtorek rano w warszawskim szpitalu. 16 listopada skończyłby 89 lat.

Morgenstern, zwany przez przyjaciół Kubą, był absolwentem łódzkiej Filmówki (1954). Jako drugi reżyser przy "Popiele i diamencie" (1958) wymyślił scenę zapalania przez Zbyszka Cybulskiego spirytusu w kieliszkach. Zresztą to on namówił Wajdę, by obsadził Cybulskiego w roli Maćka Chełmickiego (ochotę na tę rolę miał m.in. Tadeusz Janczar). - Zbyszek widział filmy z Jamesem Deanem i się nimi zachwycił - powiedział Wajdzie, a Wajda na to: - Będziesz robił z nim próby. Ja się później do tego ustosunkuję. Morgenstern i Cybulski wieczorami, po zdjęciach, w piżamach przygotowywali we wrocławskiej hali sceny na następny dzień.

Samodzielnie Morgenstern debiutował filmem "Do widzenia, do jutra" (1960), w którym Cybulski romansuje w Trójmieście z czasów teatrzyku Bim-Bom z cudzoziemką graną przez Teresę Tuszyńską. Mówił: - Zależało mi na tym, żeby pokazać, że pojawiło się nowe pokolenie. Chciałem oddać inny sposób myślenia, postępowania, nawet adorowania dziewczyn - subtelniejszy, cieńszy, niepodszyty tandetną ideologią.

Urok Janusza Morgensterna przypomina prof. Tadeusz Lubelski
Ze swych fabuł kinowych najbardziej cenił "Trzeba zabić tę miłość" (1972) o parze (Jadwiga Jankowska-Cieślak i Andrzej Malec) wchodzącej w dorosłe życie (ona jest salową w szpitalu, by zdobyć punkty potrzebne do egzaminu na medycynę). Tłumaczył: - W "Trzeba zabić tę miłość" odszedłem od pokazywania postaw romantycznych. Przedstawiłem inne, myślące pragmatycznie pokolenie. Młody bohater sypia z żoną właściciela warsztatu samochodowego, w którym pracuje. Cynicznie rozmawia o tym ze swoim szefem.

Taka wizja socjalistycznej rzeczywistości nie spodobała się władzom, film poszedł na dwa lata na półkę.

Do dziś świetnie ogląda się również "Jowitę" (1967) według powieści Stanisława Dygata "Disneyland", w której spotykają się pokoleniowi idole: Daniel Olbrychski jako lekkoatleta Marek Arens goniący za kobietą swego życia i Cybulski jako jego trener.

Specjalnością Morgensterna były seriale. "Stawkę większą niż życie" (1967-68) nakręcił wspólnie z Andrzejem Konicem. Pierwszy wybrał Stanisława Mikulskiego na Klossa, drugi Emila Karewicza na Brunnera. Morgenstern wspominał: - Gdy Kloss po raz pierwszy szedł w telewizji, wychodziłem na Rynek Starego Miasta, gdzie wtedy mieszkałem. Z każdego okna dochodziły dialogi i muzyczny lejtmotyw Matuszkiewicza. Ktoś obliczył, że "Stawka..." to serial, który miał największą widownię na świecie. W Związku Radzieckim był pokazywany wielokrotnie, podobnie w innych demoludach, ponadto np. w Szwecji. Wyświetlano go nawet w Ameryce Południowej.

Bliżej jednak było Morgensternowi do "Kolumbów" (1970), których nakręcił według powieści Romana Bratnego. Ten serial może służyć za wzór, jeśli idzie o odtworzenie realiów okupacyjnej Polski: każdy odcinek zaczynał się od sceny gry przyszłych powstańców w siatkówkę. Trzeciego tomu książki, dziejącego się już po wejściu Armii Czerwonej, Morgensternowi nie pozwolono sfilmować. W okupacyjnej epopei - gdzie było i o AK, i o Gwardii Ludowej - "Polskie drogi" (1977), by uniknąć propagandowej kontynuacji, zabił głównego bohatera granego przez Karola Strasburgera, nie informując o tym swych zleceniodawców.

Mówił: - Chciałem robić filmy o wojnie, ale nie chciałem, żeby zahaczały o moją własną biografię - o Holocaust, o getto. Od dosłowności w sztuce wolę jej substytut, zachowanie dystansu. Uważam, że największe dzieła nie biorą się z biografii autora, tylko z jego wyobraźni bazującej czasem na osobistych przeżyciach.

Te słowa świetnie tłumaczą np. genezę filmu "Potem nastąpi cisza" (1965) według prozy Zbigniewa Safjana, w którym Morgenstern nawiązał do swych doświadczeń żołnierza II Armii Wojska Polskiego. O innych swych okupacyjnych przeżyciach milczał. Opowiedział tylko o tym, jak "narodził się na nowo": - To stało się pięknego poranka 23 czy 24 marca 1944 roku we wsi Ładyczyn na Podolu, dwa i pół kilometra od miasteczka Mikulińce, gdzie się urodziłem. Przez dwa i pół miesiąca ukrywałem się wtedy u pana Hryncyszyna, dyrektora szkoły, w której byłem nauczycielem na przełomie 1940 i 41 roku, i jego żony, z domu Łopatyńskiej. Tego marcowego dnia zobaczyłem, że spod lasu, po śniegu, nadciąga wataha żołnierzy radzieckich - zabiedzonych, wynędzniałych, z karabinami na sznurkach. U Hryncyszyna ukrywałem się w dziurze wykopanej pod podłogą, w pokoju od zewnątrz zamykanym na kłódkę. Kryjówkę przykrywała klapa, nad nią stało łóżko. Wchodziłem tam, gdy we wsi pojawiali się Niemcy.

Klasykiem polskiego filmu telewizyjnego uczyniły Morgensterna dwa tytuły: "Godzina W" (1979) według opowiadania Jerzego Stefana Stawińskiego - o wydarzeniach bezpośrednio poprzedzających wybuch Powstania Warszawskiego, oraz "Żółty szalik" (2000) według Jerzego Pilcha - o alkoholiku (Janusz Gajos), który spotyka się przed Wigilią z synem, sekretarką, byłą żoną, aktualną kobietą i z matką - i każdemu obiecuje, że nie będzie już pił. Gajos świetnie wypadł też u Morgensterna w Teatrze Telewizji, jako Józef Wissarionowicz w "Herbatce u Stalina" Ronalda Harwooda.

Wspomnienie Tadeusza Sobolewskiego o Januszu Morgensternie
Morgenstern był znakomitym reżyserem (nagradzanym w Gdyni, Melbourne, San Sebastian i San Francisco) i bardzo skromnym człowiekiem. Nie umiał, tak jak inni, reklamować w mediach swoich dzieł. Poza tym od 1978 r. jako szef Studia Filmowego "Perspektywa" etatowo w roli producenta wspierał kolegów. To tu powstały m.in. "Korczak", "Pierścionek z orłem w koronie", "Panna Nikt" i "Zemsta" Andrzeja Wajdy, "Europa, Europa" Agnieszki Holland, "Komornik" Feliksa Falka oraz telewizyjna seria "Święta polskie".

Specyficzne cechy Morgensterna znać w niektórych jego filmach, np. w "Mniejszym niebie" (1980) z Romanem Wilhelmim: - Chciałem to zrobić, bo bohater - podobnie jak ja - był bardzo uwrażliwiony na dźwięki. Mnie przeszkadzają wszelkie mechaniczne hałasy - w hotelach proszę zawsze o miejsce daleko od wentylatorów i pralni.

Ostatnim filmem kinowym Morgensterna było "Mniejsze zło" (2009) według powieści Janusza Andermana "Cały czas" - o nawróceniu się młodego karierowicza (Lesław Żurek), który przywłaszczył sobie książkę napisaną przez kogo innego. W tym roku Morgenstern pojawił się w jednej scenie "Uwikłania" Jacka Bromskiego, jako ojciec bohaterki granej przez Maję Ostaszewską.

------

– W Paryżu nojlepsze kasztōny sōm na placu Pigalle.
– Zuzanna mŏ je rada ino na jesiyń.
– Posyło ci świyżo zorta.

13-09-2011 14:17

manager

Janusza Morgensterna wspomina Jacek Szczerba („Pogoda na Życie”, nr 10/2016):


------

„Piąstkę to ty masz nie najgorszą, Hans…”

01-11-2016 11:15

© 2024 Shen-Kun - Baca - BoBer. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Hyh.pl strony internetowe.