Mieczysław Wiśniewski o serii komiksowej „Kapitan Kloss”

Obszerny fragment rozmowy z Mieczysławem Wiśniewskim, którą przeprowadził Bartosz Kurc, historyk sztuki, recenzent i publicysta. Tekst prawdopodobnie jedynego wywiadu udzielonego przez grafika, zatytułowanego „Rysownikowi wystarczy tylko dobry scenariusz”, ukazał się w książce „Trzask prask. Wywiady z Mistrzami polskiego (i nie tylko) komiksu” (wydawnictwo Bajka, Koluszki 2004).

[...]

Ostatnie trzy odcinki Podziemnego frontu narysował nieżyjący już Jerzy Wróblewski. Pan przechodzi do swego najsłynniejszego tytułu, do jednego z najbardziej znanych polskich bohaterów kultury masowej – kapitana Hansa Klossa. Co zdecydowało, że to Pan został rysownikiem serii?

Zacząłem Klossa i nie miałem czasu na inne rzeczy. Tak samo zrezygnowałem z Kapitana Żbika. Narysowałem tylko jeden odcinek.

Czy był w wydawnictwie konkurs wewnętrzny na rysunki Klossa? Kogo prace odrzucono?

W bodajże 1970 roku zadzwoniła do mnie pani Lange, kierowniczka działu ilustracji komiksów w Sporcie i Turystyce. Spytała się, czy nie wziąłbym udziału w konkursie na komiksy o kapitanie Klossie. Z początku nie chciałem, bo była to dla mnie nowa dziedzina, ale zgodziłem się. Oprócz mnie brali udział Szymon Kobyliński, Grzegorz Rosiński, Jerzy Wróblewski i jeszcze ktoś z Gdańska. Mieliśmy za zadanie zrobić projekt czwartej strony okładki i zrobić dwie strony komiksu według scenariusza Safjana i Szypulskiego. Dostałem zdjęcia Mikulskiego, zresztą był nawet w komisji oceniającej ten minikonkurs. Zrobiłem jeszcze nagłówek, logo serii. Komisja składała się ze Szwedów, pomysłodawców komiksu, członków Związku Plastyków, Ministerstwa Kultury i Sztuki i dyrekcji Sportu i Turystyki. Konkurs był anonimowy, prace podpisane hasłem. W oddzielnej kopercie były dane autora. Wszyscy wybrali moje rysunki. Kobyliński uważał się za najlepszego rysownika i uważał, że będzie zwycięzcą konkursu.

I zaczął Pan rysować.

Podpisałem umowę na dwanaście zeszytów. Jak zaczęły się świetnie sprzedawać, zamówiono jeszcze osiem. Później żałowałem, że się tego podjąłem. Musiałem oddawać jeden numer co miesiąc. Na jeden zeszyt składało się od 150 do 200 rysunków. Niezależnie od tego pracowałem w MON-ie od ósmej do piętnastej. Klossa rysowałem po powrocie do domu. Wracałem z MON-u, zjadałem obiad, trochę odpocząłem i siadałem do pracy. Rysowałem do trzeciej, czwartej w nocy. Dobrze, że syn mi pomagał i wpisywał teksty w dymkach. I to wszystko za psie pieniądze. Wydawnictwo zarobiło na Klossach około 65 tysięcy dolarów, co w tamtych czasach było sumą ogromną. Ja dostawałem za stronę kilkaset złotych, jak za ilustrację. Za kolejne wydania płacono o 20 procent mniej.

Główny bohater ma twarz Stanisława Mikulskiego. Czy wydawca komiksu musiał aktora pytać o zgodę na wykorzystanie jego fizjonomii?

Mikulski dostał honorarium za wykorzystanie swojej twarzy w komiksie.

Inne postacie z komiksu już nie przypominają aktorów odtwarzających te role. Czemu tylko Kloss miał tę samą twarz?

Gdzie mogłem wtedy zdobyć zdjęcia z serialu? Nie miałem nawet wstępu do Filmu Polskiego. Gdzie miałem znaleźć aktorów i ich zdjęcia? Jedynie Mikulski był tak uprzejmy, że podarował mi kilkanaście swoich zdjęć. I on jest podobny. Zresztą był taki warunek, że komiksowy Kloss miał być podobny do filmowego. A inne postacie już nie.

Czy miał Pan jakieś komiksy, na których się wzorował?

Nie. To wszystko był mój wymysł. Prawda jest taka, że rysownikowi wystarczy dobry scenariusz. Jeżeli ma się tekst z idealnym opisem sytuacji, to nie ma żadnego problemu. Podobnie z ilustracją książkową.

Okładki Klossów różnią się jakością wykonania. Robili je różni autorzy?

Wszystkie są mojego autorstwa. Te pierwsze trochę się różnią, poświęciłem im więcej uwagi. Te późniejsze są trochę gorsze, ale nie z mojej winy. Za dużo było ingerencji ze strony dyrekcji wydawnictwa.

Scenarzystami serialu TV i komiksu była ta sama para autorska – Andrzej Szypulski i Zbigniew Safjan, ukrywająca się pod pseudonimem Andrzej Zbych. W jakiej formie otrzymywał Pan scenariusz – był dokładnie dopracowany czy też mógł Pan od siebie coś dodać czy zmienić?

Wszystko było dokładnie przygotowane, strona po stronie. Miałem ciągły kontakt z Safjanem. Czasami na stronę wypadało 6–8 rysunków i każdy miał mnóstwo tekstów. I korygował to Safjan. Wyrzucał teksty, zmieniał.

Odcinków serialu było 18, komiksów – 20. Jeden epizod telewizyjny nie znalazł się w wersji komiksowej, za to dwa zostały zrealizowane na podstawie wersji książkowej. Rarytasem jest jednak W ostatniej chwili, końcowy odcinek zrealizowany tylko w formie komiksu. Skąd takie rozbieżności?

To już nie moja sprawa. Dostawałem scenariusz i moim zadaniem było jedynie narysować. Należałoby spytać o to scenarzystów.

Akcja dwudziestego odcinka toczy się po wojnie. Kloss ściga nazistowskich zbrodniarzy. Niestety, znowu ucieka mu Brunner. Otwarte zakończenie domagało się kontynuacji. Czemu tak się nie stało?

Miały być dalsze odcinki. Mikulski się zgodził, Safjan i Szypulski też. Nie wiem, kto wydał decyzję wstrzymującą serię. Miałem dosyć 20 odcinków, dlatego nie wiem, czy podjąłbym się rysowania następnych zeszytów.

Kapitan Kloss, jako jeden z niewielu polskich komiksów, doczekał się kilku wydań zagranicznych. Gdzie się ukazał?

Ukazał się jeszcze w wersji szwedzkiej, duńskiej, norweskiej, fińskiej, czeskiej, słowackiej i w Jugosławii. Zniszczyli mi tam część oryginałów. Z dymkami wchodzili na rysunki, bo ich teksty nie mieściły się w opracowanych przeze mnie.

Czy był Pan zapraszany gdzieś na spotkania autorskie?

Tu w Polsce – nigdy. Mam tu pismo, gdzie siedzi Mikulski, Safjan, Szypulski i ktoś z Muzy. A przecież w 70 procentach komiksowy Kloss to moje dzieło. Przecież najważniejszy jest rysunek. Dlaczego mnie wyrugowali z tego grona?

Dlaczego po zakończeniu Klossa nie rysował Pan komiksów? Nie było zamówień czy to Pan zajął się czymś innym?

Po Klossie nie chciałem już rysować komiksów. Przez dwa lata intensywnie pracowałem, straciłem przy nim wzrok. Zacząłem nosić okulary. Spałem po kilka godzin dziennie.

Jak Pan sądzi – czemu Kloss, zarówno w wersji filmowej i komiksowej, oparł się dekomunizacji i lustracji i nadal przyciąga i fascynuje nowych odbiorców?

Może dlatego, że był w podziemiu polskim. Trzeba też przyznać, że dobrze wyglądał Mikulski w roli Klossa. To był dobry wybór. A propos nowego wydania Klossa. Wydawnictwo Muza nie drukowało z oryginałów tylko z poprzednich wydań.

Ostatnio zapanowało pewne ożywienie wokół postaci Klossa. Scenarzyści podobno napisali kolejne odcinki. O reżyserię ubiega się Władysław Pasikowski. Pana komiks doczekał się trzeciego wydania. Jak Pan ocenia szanse na wznowienie Klossa – w filmie i komiksie?

Rozmawiałem z Szypulskim, już są gotowe scenariusze następnych odcinków, chyba dwunastu. Wystarczy tylko kręcić. Nowe odcinki Klossa, jeżeli będę się czuł na siłach, podejmę się zrealizować – oczywiście, jeżeli wydawnictwo Muza zwróci się do mnie. Pojawią się za to koszulki z nadrukiem Klossa oraz pocztówki z kadrami z komiksów.

[...]

Trzask_prask


Książkę można kupić tutaj.

© 2024 Shen-Kun - Baca - BoBer. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Realizacja strony: www.hyh.pl.