Forum » Wokół serialu » "Parszywy listopad"
60 postów   3 4 5 6
Autor "Parszywy listopad"
A79

Dziękuję wszystkim kolegom za wytrwałe śledztwo i gratuluję efektów.

Ale opowiadanie... koszmarne. Naprawdę, tak z tekstu to wygląda jakby ktoś niezbyt zdolny (żeby nie powiedzieć grafoman) dopisał sobie do opowiadania znaną postać, tak jak bierze się znanego aktora w nadziei, że uratuje słaby film.

Nie ma tu żadnego suspensu, czasem nawet tak wątłą historię zdolny autor potrafi zajmująco opisać, ale nie Andrzej Zbych. To nawet nie jest materiał na zagadkę kryminalną z ostatniej strony "Detektywa". Skoro z opracowań Ajaxa wiemy jak bardzo nieraz Konic i Morgenstern poprawiali scenariusze, to myślę, że ten po prostu wywaliliby do kosza. Oni albo cenzura - i to nawet nie ze względu na wątek homoseksualny, ale zwykłą obsceniczność, która ma maskować brak jakiejkolwiek akcji. W przypadku przeniesienia na ekran ciekawym zadaniem aktorskim byłaby chyba tylko rola komisarza Lednickiego.

Ergo, moim zdaniem dobrze się stało, że "Parszywy listopad" zniknął w odmętach dziejów. Teraz można go zamknąć w klubowym archiwum i niech się kurzy.

PS. Pedro, gdzie umiejscowiłbyś "Listopad" w chronologii?

------

Ba! Gdybym ja był niedyskretny…

05-01-2012 19:08

jhbsk

Przyznam się, że po przeczytaniu miałam podobne odczucia. Kloss pasuje do ponurego kryminału jak pięść do nosa. I poza tym aż mną wstrząsnęło, gdy okazało się że kimś, kto nawiązał współpracę z ruchem oporu okazuje się prymitywny i brutalny morderca.
Dobrze, że opowiadanie się znalazło, ale po przeczytaniu pozostał mi niesmak. Albo i gorsze wrażenie.

------

– W Paryżu nojlepsze kasztōny sōm na placu Pigalle.
– Zuzanna mŏ je rada ino na jesiyń.
– Posyło ci świyżo zorta.

05-01-2012 19:57

Pedro Gomez
A ja będę (trochę) bronił tego opowiadania.

Faktycznie, jest to chyba najgorsze opowiadanie z Klossem w roli głównej, ale pomysł na nie był bardzo ciekawy:
- ponury mord, w ponurym listopadzie, w ponurym mieście pod ponurą okupacją
- Kloss oderwany od centrali
- samowolnie zabija radzieckiego agenta. (jhbsk - Stammler jest agentem, nie ma mowy o współpracy z ruchem oporu), Ba! Łącznika z radzieckiej centrali! I to gołymi rękami!
Musicie przyznać, pomysł jest bardzo ciekawy.

Dlaczego więc całość niewypaliła?
- brak wiarygodności psychologicznej. Kloss rozmawiający z Hoffmanem i Lednickim jakby byli starymi kumplami. Kloss dyskutuje z przełożonym? Totalne nieporozumienie.
- oszczędność dialogów. A to jest sól każdego opowiadania S&S
- porażką zakończyła się próba wykreowania nastroju czarnego kryminału. W mojej ukochanej "Partii domina" nastrój pogrążonego w mroku Wrocławia jest sto razy lepszy niż u Krajewskiego. Tutaj się nie udało
- Klossowi za często pomaga przypadek: natyka się na łącznika, który natyka się na Stammlera, który go wypuszcza by Kloss mógł natknąć się na niego w tramwaju
- opowiadanie ewidentnie pisane było bardzo szybko, co widać po chropowatości stylu

Jaka przyczyna tych niedociągnięć?
Myślę, że w maszynopisie opowiadanie nie przekracza 15-16 kartek, podczas, gdy przeciętne opowiadanie ma 18-19 stron. Stąd te wszystkie uproszczenia fabularne. Po prostu zabrakło paru stron na wywołanie odpowiedniego nastroju i wprowadzenie ruchu (akcja dzieje się głównie w głowie Klossa).

Czemu to opowiadanie jest takie krótkie? Nie wiem. Myślę, że musiały za tym stać jakieś obostrzenia wydawnicze. Autorzy mieli tyle miejsca ile im dano. Nie wierzę, że mając na koncie "Partię domina" napisali takie coś bez zewnętrznych obostrzeń. Rozwiązania widzę dwa:
- opowiadanie było pisane, lub adaptowane ze scenariusza, specjalnie dla Skandali i to "na jutro"
- panowie po prostu zapomnieli jak się pisze opowiadania z Klossem (brak wiarygodności psychologicznej)
Choć podejrzewam obie przyczyny :)

Zarzut obsceniczności jest zasadny, choć dzisiejsze kryminały są bardziej dosadne. Gdyby autorom udało sie stworzyć odpowiedni klimat nie zwrócilibyśmy na to uwagi.

Reasumując: bardzo ciekawy pomysł zmarnowany przez wydawniczą "prozę życia".

P.s. Według mnie opowiadanie dzieje się między "Przedostatni seans" a "Żelazny Krzyż". W listopadzie 1944 Warszawy już nie było, a w listopadzie 1942 Kloss bawił w Przetoce, a po za tym autorzy piszą, że powrócił do Warszawy. Według mnie mógł powrócić jedynie z Berlina. choć piszą też, że powrócił po półtorej roku, kiedy minęły zaledwie 2-3 miesiące, ale pomyłki w datowaniu to u panów SiS chleb powszedni.

------

Chodzi o sprawę

05-01-2012 20:54

jhbsk

"Pedro Gomez" napisał:

A ja będę (trochę) bronił tego opowiadania.

Faktycznie, jest to chyba najgorsze opowiadanie z Klossem w roli głównej, ale pomysł na nie był bardzo ciekawy:
- ponury mord, w ponurym listopadzie, w ponurym mieście pod ponurą okupacją
- Kloss oderwany od centrali
- samowolnie zabija radzieckiego agenta. (jhbsk - Stammler jest agentem, nie ma mowy o współpracy z ruchem oporu), Ba! Łącznika z radzieckiej centrali! I to gołymi rękami!
Musicie przyznać, pomysł jest bardzo ciekawy.

Czemu to opowiadanie jest takie krótkie? Nie wiem. Myślę, że musiały za tym stać jakieś obostrzenia wydawnicze. Autorzy mieli tyle miejsca ile im dano. Nie wierzę, że mając na koncie "Partię domina" napisali takie coś bez zewnętrznych obostrzeń. Rozwiązania widzę dwa:
- opowiadanie było pisane, lub adaptowane ze scenariusza, specjalnie dla Skandali i to "na jutro"
- panowie po prostu zapomnieli jak się pisze opowiadania z Klossem (brak wiarygodności psychologicznej)
Choć podejrzewam obie przyczyny :)

Zarzut obsceniczności jest zasadny, choć dzisiejsze kryminały są bardziej dosadne. Gdyby autorom udało sie stworzyć odpowiedni klimat nie zwrócilibyśmy na to uwagi.

Reasumując: bardzo ciekawy pomysł zmarnowany przez wydawniczą "prozę życia".


Masz rację. Napisałam bzdurę o ruchu oporu, oczywiście był agentem.
Nie wierzę, że panowie zapomnieli jak się pisze opowiadania. Raczej pierwsza przyczyna wchodzi w grę.

------

– W Paryżu nojlepsze kasztōny sōm na placu Pigalle.
– Zuzanna mŏ je rada ino na jesiyń.
– Posyło ci świyżo zorta.

05-01-2012 21:02

marekdp

BoBer - gratuluję i przede wszystkim dziękuje za wszystko.

------

06-01-2012 14:38

Pedro Gomez
Według moich obliczeń "Parszywy listopad" ma zaledwie 13 i pół strony. Jest to więc najkrótsze opowiadanie z Klossem.

Robiąc erratę opowiadania przyjrzałem mu się bliżej i stwierdzam, że "Parszywy listopad" został rzeźnicko wręcz pocięty przez wydawcę lub przez twórców (stawiam jednak na wydawcę).
- opowiadaniu ewidentnie brakuje początku (ekspozycji, wprowadzenie w akcję i klimat). Zaczyna się ni w pięć ni w dziewięć.
- potem nie wiemy dlaczego Kloss miał się skontaktować na Szucha akurat ze Stammlerem

To tylko dwa najbardziej ewidentne momenty, które można zauważyć "gołym okiem".

Doszedlem do wniosku, że po prostu wywalono mniej ważne dla akcji (ale bardzo ważne dla klimatu) "opisy przyrody" i zostawiono tylko najniezbędniejsze dialogi.

Ewidentnie mamy do czynienia z całościa tekstu, ale nie z całością opowiadania. Szkoda, bo tkwi w nim wielki potencjał, ale na szczęście... "rękopisy nie płoną" :)

------

Chodzi o sprawę

09-01-2012 23:43

tomekmec

"BoBer" napisał:

Pedro Gomezie, „Malavita” nie była początkiem serii opowiadań. Tekst zamieszczany we wspomnianej gazecie pod koniec 1973 i na początku 1974 roku był wydarzeniem jednorazowym. Mówią o tym scenarzyści w wywiadzie zamieszczonym przez „Trybunę Robotniczą”:


Nie wiem czy kwestia ta była poruszana na spotkaniach Stawkowych ze St.Mikulskim ale mówił on mi, że powszechnie krytykowany serial o przygodach red. Maja Życie na gorąco wg. scenariusza spółki AZ pierwotnie był pomyślany jako kontynuacja przygód Klossa.To Kloss miał w nim ścigać zbrodniarzy hitlerowskich i miałoby to oczywiste uzasadnienie. Natomiast gdy robił to ni z gruszki ni z pietruszki jakiś dziennikarzyna traciło to sens.Jednak jakiś wysoki decydent telewizyjny orzekł, że za dużo by było Klossa w ówczesnej tvp. Malavita to tytuł jednego z odcinków tego serialu i jednocześnie potwierdzenie, że Kloss zawsze mówi prawdę, przynajmniej do ludzi ze swojej siatki.

------

Z pieknymi kobietami należy postępować umiejętnie.

14-01-2012 04:44

szurens

Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać, mogę wypożyczyć.

------

SZURENS@GMAIL.COM

19-01-2012 07:02

Pedro Gomez
O ile się nie mylę, to w tych opowiadaniach po świecie grasuje Maj. Mnie chodzi o to, czy "Malavita" z Klossem doczekała się jednak kontynuacji, np. w Dzienniku Zachodnim. BoBer jest sceptyczny, franekdolas twierdzi, że coś jednak mogło być. Ja bym tego nie wykluczał. Obcowanie z twórczością panów SiS przyzwyczaiło mnie do tego, że wszystko co mówią należy dzielić przez dwa.
Mogło być tak, że kontynuacja została napisana do gazety, potem "wyniknął Maj", został skapitalizowany (broszurowe opowiadania) a do sprawy "powojennego Klossa" nikt juz nie wracał bo był "remake" w postaci opowiadań z Majem.

------

Chodzi o sprawę

19-01-2012 16:34

A79

"BoBer" napisał:

Udostępniam odnalezioną również dzisiaj relację z promocji stawkowego tomiku „Podwójna gra”.

"Nowe Skandale" napisał:

(...) Dziwne wrażenie: Stanisław Mikulski odczytujący „Klossa”. Cisza w obu salach. Potem pytania. Redaktor „Gazety Wyborczej” interesuje się perypetiami autorów z cenzurą, zwłaszcza publikowanym po raz pierwszy opowiadaniem, którego cenzor nie puścił i nie pozwolił sfilmować. Przeczytać je można dopiero teraz.


Owym „interesującym się dziennikarzem” był Andrzej Saramonowicz. Oto co napisał:
Glossa do Klossa

- Kiedy byłem na placu Pigalle, nie widziałem żadnych kasztanów, a jedynie panie o pięknych kasztanowych włosach. Natomiast na Rynku Starego Miasta kasztany są. Pani Lodziu, entree – zaczął szef Polskiego Domu Wydawniczego Rafał Skąpski. Za chwilę pojawiły się pieczone kasztany. Tak w piątkowy wieczór w Klubie Księgarza rozpoczęła się promocja kolejnego wydania „Stawki większej niż życie”.

Oprócz prezesa Skąpskiego książkę prezentował Zbigniew Safjan. Fragmenty czytali – nie mogło zresztą być inaczej – Kloss i Brunner, czyli Stanisław Mikulski i Emil Karewicz.

„Stawka większa niż życie” Andrzeja Zbycha (czyli spółki literackiej Zbigniew Safjan and Andrzej Szypulski) jest klasycznym przykładem trzeciorzędnej literatury, którą uświęcił zrobiony na jej podstawie znakomity film. Klossa znają wszyscy. To capo di tutti capi powojennych bohaterów polskiej pop-kultury, superman socjalizmu. Sprzeda się zawsze i wszędzie. Nie trzeba go reklamować ponad przyzwoitość. A tak zrobił Polski Dom Wydawniczy, który na okładce poinformował, że drukuje m.in. te przygody Klossa, które zatrzymywała peerelowska cenzura.

Kloss jaki był, każdy widział. I nikt, kto go lubi – a ja tak – nie robi mu z tego powodu wymówek. Jednak gdy jego twórca Zbigniew Safjan (ongiś oficer Ludowego Wojska Polskiego i członek KW PZPR) przedstawia się jako ofiara cenzury, na usta ciśnie się: nie ze mną te numery...

Wydawca podzielił przygody Klossa na wiele tomików. Nowe przygody ukażą się dopiero w trzecim. Pierwszy – który niebawem ukaże się w księgarniach – zawiera trzy opowiadania: „Partia domina”, „Ostatnia szansa” i „Podwójna gra”. Od poprzednich wydań różni się wyjątkową niechlujnością. Pełno w nim literówek i błędów interpunkcyjnych. Ortografia również woła o pomstę do nieba.

Na popromocyjnym bankieciku podawano m.in. kanapeczki ze śledzikiem i dobrze schłodzoną wódkę. Uroczystość uświetnili liczni bohaterowie ancien regime'u - od KW do TW. Oczywiście myślę o J-23.

Andrzej SARAMONOWICZ

Gazeta Wyborcza, Gazeta Stołeczna nr 25, wydanie z dnia 31/01/1994, str. 2

------

Ba! Gdybym ja był niedyskretny…

17-11-2012 17:54

60 postów   3 4 5 6
© 2024 Shen-Kun - Baca - BoBer. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Hyh.pl strony internetowe.