Forum »
Wokół serialu »
"Parszywy listopad"
Autor | "Parszywy listopad" |
---|---|
A79
|
Dziękuję wszystkim kolegom za wytrwałe śledztwo i gratuluję efektów. Ale opowiadanie... koszmarne. Naprawdę, tak z tekstu to wygląda jakby ktoś niezbyt zdolny (żeby nie powiedzieć grafoman) dopisał sobie do opowiadania znaną postać, tak jak bierze się znanego aktora w nadziei, że uratuje słaby film. Nie ma tu żadnego suspensu, czasem nawet tak wątłą historię zdolny autor potrafi zajmująco opisać, ale nie Andrzej Zbych. To nawet nie jest materiał na zagadkę kryminalną z ostatniej strony "Detektywa". Skoro z opracowań Ajaxa wiemy jak bardzo nieraz Konic i Morgenstern poprawiali scenariusze, to myślę, że ten po prostu wywaliliby do kosza. Oni albo cenzura - i to nawet nie ze względu na wątek homoseksualny, ale zwykłą obsceniczność, która ma maskować brak jakiejkolwiek akcji. W przypadku przeniesienia na ekran ciekawym zadaniem aktorskim byłaby chyba tylko rola komisarza Lednickiego. Ergo, moim zdaniem dobrze się stało, że "Parszywy listopad" zniknął w odmętach dziejów. Teraz można go zamknąć w klubowym archiwum i niech się kurzy. PS. Pedro, gdzie umiejscowiłbyś "Listopad" w chronologii? ------ Ba! Gdybym ja był niedyskretny… |
05-01-2012 19:08 |
|
jhbsk
|
Przyznam się, że po przeczytaniu miałam podobne odczucia. Kloss pasuje do ponurego kryminału jak pięść do nosa. I poza tym aż mną wstrząsnęło, gdy okazało się że kimś, kto nawiązał współpracę z ruchem oporu okazuje się prymitywny i brutalny morderca. Dobrze, że opowiadanie się znalazło, ale po przeczytaniu pozostał mi niesmak. Albo i gorsze wrażenie. ------ – W Paryżu nojlepsze kasztōny sōm na placu Pigalle. |
05-01-2012 19:57 |
|
Pedro Gomez
|
A ja będę (trochę) bronił tego opowiadania. Faktycznie, jest to chyba najgorsze opowiadanie z Klossem w roli głównej, ale pomysł na nie był bardzo ciekawy: - ponury mord, w ponurym listopadzie, w ponurym mieście pod ponurą okupacją - Kloss oderwany od centrali - samowolnie zabija radzieckiego agenta. (jhbsk - Stammler jest agentem, nie ma mowy o współpracy z ruchem oporu), Ba! Łącznika z radzieckiej centrali! I to gołymi rękami! Musicie przyznać, pomysł jest bardzo ciekawy. Dlaczego więc całość niewypaliła? - brak wiarygodności psychologicznej. Kloss rozmawiający z Hoffmanem i Lednickim jakby byli starymi kumplami. Kloss dyskutuje z przełożonym? Totalne nieporozumienie. - oszczędność dialogów. A to jest sól każdego opowiadania S&S - porażką zakończyła się próba wykreowania nastroju czarnego kryminału. W mojej ukochanej "Partii domina" nastrój pogrążonego w mroku Wrocławia jest sto razy lepszy niż u Krajewskiego. Tutaj się nie udało - Klossowi za często pomaga przypadek: natyka się na łącznika, który natyka się na Stammlera, który go wypuszcza by Kloss mógł natknąć się na niego w tramwaju - opowiadanie ewidentnie pisane było bardzo szybko, co widać po chropowatości stylu Jaka przyczyna tych niedociągnięć? Myślę, że w maszynopisie opowiadanie nie przekracza 15-16 kartek, podczas, gdy przeciętne opowiadanie ma 18-19 stron. Stąd te wszystkie uproszczenia fabularne. Po prostu zabrakło paru stron na wywołanie odpowiedniego nastroju i wprowadzenie ruchu (akcja dzieje się głównie w głowie Klossa). Czemu to opowiadanie jest takie krótkie? Nie wiem. Myślę, że musiały za tym stać jakieś obostrzenia wydawnicze. Autorzy mieli tyle miejsca ile im dano. Nie wierzę, że mając na koncie "Partię domina" napisali takie coś bez zewnętrznych obostrzeń. Rozwiązania widzę dwa: - opowiadanie było pisane, lub adaptowane ze scenariusza, specjalnie dla Skandali i to "na jutro" - panowie po prostu zapomnieli jak się pisze opowiadania z Klossem (brak wiarygodności psychologicznej) Choć podejrzewam obie przyczyny :) Zarzut obsceniczności jest zasadny, choć dzisiejsze kryminały są bardziej dosadne. Gdyby autorom udało sie stworzyć odpowiedni klimat nie zwrócilibyśmy na to uwagi. Reasumując: bardzo ciekawy pomysł zmarnowany przez wydawniczą "prozę życia". P.s. Według mnie opowiadanie dzieje się między "Przedostatni seans" a "Żelazny Krzyż". W listopadzie 1944 Warszawy już nie było, a w listopadzie 1942 Kloss bawił w Przetoce, a po za tym autorzy piszą, że powrócił do Warszawy. Według mnie mógł powrócić jedynie z Berlina. choć piszą też, że powrócił po półtorej roku, kiedy minęły zaledwie 2-3 miesiące, ale pomyłki w datowaniu to u panów SiS chleb powszedni. ------ Chodzi o sprawę |
05-01-2012 20:54 |
|
jhbsk
|
Masz rację. Napisałam bzdurę o ruchu oporu, oczywiście był agentem. Nie wierzę, że panowie zapomnieli jak się pisze opowiadania. Raczej pierwsza przyczyna wchodzi w grę. ------ – W Paryżu nojlepsze kasztōny sōm na placu Pigalle. |
05-01-2012 21:02 |
|
marekdp
|
BoBer - gratuluję i przede wszystkim dziękuje za wszystko. ------ |
06-01-2012 14:38 |
|
Pedro Gomez
|
Według moich obliczeń "Parszywy listopad" ma zaledwie 13 i pół strony. Jest to więc najkrótsze opowiadanie z Klossem. Robiąc erratę opowiadania przyjrzałem mu się bliżej i stwierdzam, że "Parszywy listopad" został rzeźnicko wręcz pocięty przez wydawcę lub przez twórców (stawiam jednak na wydawcę). - opowiadaniu ewidentnie brakuje początku (ekspozycji, wprowadzenie w akcję i klimat). Zaczyna się ni w pięć ni w dziewięć. - potem nie wiemy dlaczego Kloss miał się skontaktować na Szucha akurat ze Stammlerem To tylko dwa najbardziej ewidentne momenty, które można zauważyć "gołym okiem". Doszedlem do wniosku, że po prostu wywalono mniej ważne dla akcji (ale bardzo ważne dla klimatu) "opisy przyrody" i zostawiono tylko najniezbędniejsze dialogi. Ewidentnie mamy do czynienia z całościa tekstu, ale nie z całością opowiadania. Szkoda, bo tkwi w nim wielki potencjał, ale na szczęście... "rękopisy nie płoną" :) ------ Chodzi o sprawę |
09-01-2012 23:43 |
|
tomekmec
|
Nie wiem czy kwestia ta była poruszana na spotkaniach Stawkowych ze St.Mikulskim ale mówił on mi, że powszechnie krytykowany serial o przygodach red. Maja Życie na gorąco wg. scenariusza spółki AZ pierwotnie był pomyślany jako kontynuacja przygód Klossa.To Kloss miał w nim ścigać zbrodniarzy hitlerowskich i miałoby to oczywiste uzasadnienie. Natomiast gdy robił to ni z gruszki ni z pietruszki jakiś dziennikarzyna traciło to sens.Jednak jakiś wysoki decydent telewizyjny orzekł, że za dużo by było Klossa w ówczesnej tvp. Malavita to tytuł jednego z odcinków tego serialu i jednocześnie potwierdzenie, że Kloss zawsze mówi prawdę, przynajmniej do ludzi ze swojej siatki. ------ Z pieknymi kobietami należy postępować umiejętnie. |
14-01-2012 04:44 |
|
szurens
|
Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać, mogę wypożyczyć. ------ SZURENS@GMAIL.COM |
19-01-2012 07:02 |
|
Pedro Gomez
|
O ile się nie mylę, to w tych opowiadaniach po świecie grasuje Maj. Mnie chodzi o to, czy "Malavita" z Klossem doczekała się jednak kontynuacji, np. w Dzienniku Zachodnim. BoBer jest sceptyczny, franekdolas twierdzi, że coś jednak mogło być. Ja bym tego nie wykluczał. Obcowanie z twórczością panów SiS przyzwyczaiło mnie do tego, że wszystko co mówią należy dzielić przez dwa. Mogło być tak, że kontynuacja została napisana do gazety, potem "wyniknął Maj", został skapitalizowany (broszurowe opowiadania) a do sprawy "powojennego Klossa" nikt juz nie wracał bo był "remake" w postaci opowiadań z Majem. ------ Chodzi o sprawę |
19-01-2012 16:34 |
|
A79
|
Owym „interesującym się dziennikarzem” był Andrzej Saramonowicz. Oto co napisał: Glossa do Klossa ------ Ba! Gdybym ja był niedyskretny… |
17-11-2012 17:54 |