Stawkowy Kraków i Pieskowa Skała
Stawkowicze zmierzający do willi „Zacisze” w Ojcowie z daleka zauważyli banery z charakterystycznym znakiem graficznym Klubu Miłośników Stawki – znajdowały się one zarówno na terenie obiektu, jak i na dachu drewnianego budynku. W tle tliła się obawa centrali o szczelność siatki, dlatego kierowca każdego pojazdu zobowiązany był podać obowiązujące w piątkowe popołudnie hasło „Liść dębu”. Weryfikacja przybywających wypadła pomyślnie. Stojący na rogatkach partyzanci nie dali się nabrać na hasło „Liść klonu” i momentalnie obezwładnili dywersanta w spódnicy. Nie pomogły żadne tłumaczenia, bowiem „my mamy taki aparat, najlepszy na świecie aparat do wykrywania kłamstw”. Instrukcje przesłane parę dni wcześniej przez Leszka z Bielska-Białej, kierownika i głównego organizatora spotkania, były bardzo precyzyjne i jednoznaczne, dzięki czemu wszyscy bez problemu odnaleźli się w klubowo-serialowym świecie. Na dziedzińcu zaparkowały pojazdy nieopisanej wręcz urody. Z największym fasonem zajechał stylowy motocykl z nie mniej stylowymi pasażerami odzianymi w skóry – Andrzejem i Mariolą.
Zapłonęło ognisko; było nie było – las Weipert jest w zasięgu ręki, a samolot ze spadochroniarzami nie da sobie rady bez świetlnego oznaczenia lądowiska. Wokół ogniska rozkręcała się kolacja na ponad trzydzieści osób z akcentami oficjalnymi i nieoficjalnymi. Grzegorz z Kielc przygotował dla wszystkich miniśpiewnik filmowy z mottem „Weź mikrofon!”, który ułatwił bezbłędne wykonanie piosenek „Był taki czas”, „Róża i bez” oraz „Ballady o pancernych”. Nawet Brunner nie miał wyjścia – musiał zaśpiewać. Ton nadawali przecudnej urody gitarzyści: Jacek z Katowic i Grzegorz z Kielc. Najczęściej i najchętniej śpiewane były strofki, które ułożył kapelmistrz Jacek:
Do Ojcowa wróć,
Do Ojcowa wróć,
„Stawki większej” klub tworzymy
Miłośników z jednej gliny,
Do Ojcowa, do Ojcowa wróć.
Dzięki obecności Pierluigiego (znanego w niektórych kręgach jako Rioletto) pojawił się akcent polsko-włoski, czyli piosenka „Ragazza da provinicia”. Podczas wieczornego spotkania wybrzmiała również opowieść prezesa klubu o scenariuszu filmu fabularnego „Złoto Wrocławia”, którego realizacja powinna rozpocząć się letnią porą. Przecieków – jak dotąd – nie odnotowano. W menu królowały pieczone kiełbaski, grilowana karkówka, placki Kasi i inne smakołyki. Nie było tylko pieczonych kasztanów oraz słynnego bigosu hrabiego Wąsowskiego. Atmosfera nocy stawkowej nie stępiła jednak naszej konspiracyjnej czujności, wszyscy bowiem zdawali sobie sprawę z tego, że pobliskim lesie Weipert czają się ludzie Tomali.
W sobotni poranek ze smutkiem pożegnaliśmy Weronikę i Piotra, którzy z powodów osobistych musieli pilnie opuścić Ojców. Przed wspólnym posiłkiem odbyła się zbiórka kierowców – wszyscy stawili się niezawodnie i w świetnej kondycji, prężąc dumnie piersi niczym oficerowie ze sztabu generała Pfistera. Podczas śniadania w „Piwnicy pod Nietoperzem” stwierdziliśmy z nieukrywanym zadowoleniem, że herbatę podano nam w kubkach firmowych (na żółtym tle znajduje się logo Klubu Miłośników Stawki i adres naszej strony internetowej). Niespodziankę tę przypisywano w pierwszej chwili tajemniczemu Nietoperzowi, podejrzewano również, że to prowokacja Stedtkego. Okazało się jednak, że to zasługa Jacka z Chorzowa i Leszka z Bielska-Białej. Firmowe kubki wyprodukowane zostały w niewielkim nakładzie, tym większa była radość, gdy zostaliśmy poinformowani, że po niedzielnym śniadaniu każdy otrzyma jedno naczynie na własność. Były też inne niespodzianki: klubowe wydawnictwo z interesującymi nas stopklatkami z odcinków „W imieniu Rzeczypospolitej” i „Akcja – «Liść dębu»” (przygotowali je Leszek z Bielska Białej i Grzegorz z Kielc) oraz serialowe hasła po polsku i włosku (to efekt współpracy Rafała z Luigim). Przed wyruszeniem w pierwszy ze stawkowych plenerów w świetny nastrój wprawiły nas melodyjne frazy włoskie. Nawet ciotka Zuzanna nie kryłaby radości wiedząc, że „A Parigi le migliori castagne sono in piazza Pigalle”, a Hanna Bösel – gdyby władała również włoskim – zapewne mogłaby powiedzieć do łączniczki pułkownika Kornela: „Vado da Giuseppe. Ho da vendere delle cartine Morwitan”.
Po kilku minutach jazdy zobaczyliśmy renesansową bryłę zamku w Pieskowej Skale od strony zachodniej, widoczną w pierwszej scenie odcinka „Akcja – «Liść dębu»”. Stwierdziliśmy, że jesteśmy na miejscu przed spadochroniarzami pod przewodnictwem Tomali, bowiem niebo rozjaśniało obezwładniające słońce (wspomniani dywersanci zdobyli sztab Pfistera w deszczowy dzionek). Zbliżając się do zamkowej bramy, rozpoznaliśmy fragmenty muru, które są widoczne na ekranie, gdy Tomala zbliża się do sztabu z przebranymi za niemieckich żołnierzy polskimi spadochroniarzami. Do zamku wiedzie również asfaltowa droga, którą z pewnością 42 lata wcześniej przybyła ekipa filmowa. Na zamkowym dziedzińcu zewnętrznym, pojawiającym się w wielu ujęciach z odcinka „Akcja – «Liść dębu»”, powitał nas p. Olgierd Mikołajski, dyrektor placówki, dzięki uprzejmości którego poznaliśmy szczególnie nas interesujące zaułki zamku, niedostępne dla turystów. Dyrektor Mikołajski w zajmujący sposób opowiedział nam o historii obiektu, również tej filmowej. Poza ujęciami do „Stawki większej niż życie” na terenie zamku w Pieskowej Skale nakręcono wiele innych filmów i seriali (m.in. „Zacne grzechy” w reż. Mieczysława Waśkowskiego, „Pan Wołodyjowski” w reż. Jerzego Hoffmana, „Urząd” w reż. Janusza Majewskiego, „Podróż za jeden uśmiech” w reż. Stanisława Jędryki, „Janosik” w reż. Jerzego Passendorfera, „Potop” w reż. Jerzego Hoffmana, „Królowa Bona” w reż. Janusza Majewskiego, „Rycerze i rabusie” w reż. Tadeusza Junaka, „Pierścień i róża” w reż. Jerzego Gruzy, „Ogniem i mieczem” w reż. Jerzego Hoffmana, „Reich” w reż. Władysława Pasikowskiego, „Nie kłam, kochanie” w reż. Piotra Wereśniaka, „Młyn i krzyż” w reż. Lecha Majewskiego). Niewątpliwie dyrektor Mikołajski to właściwy człowiek na właściwym miejscu: kompetentny, kontaktowy, sympatyczny, o renesansowo-sarmackiej fizjonomii. Po wejściu do zamkowych komnat na własne oczy ujrzeliśmy przestrzenie znane z odcinka „Akcja – «Liść dębu»”:
- kasyno oficerskie z charakterystycznymi porożami i piecem kaflowym (sale znajdujące się na parterze),
- gabinet generała Pfistera oraz pokój Klossa (zamkowa biblioteka),
- taras widokowy, z którego generał spoglądał na most i na którym wydawał rozkazy Klossowi (loggia z widokiem na dziedziniec zewnętrzny),
- trasę ucieczki ze sztabu Klossa i Pfistera (drzwi na strych, schody na krużgankach, krypta zamkowa).
W pomieszczeniach na parterze nie wiszą poroża (uległy rozproszeniu) i nie ma tam już pieca kaflowego (znajduje się w zamku w Niepołomicach). Na terenie zamku eksponowane są natomiast portugalskie krzesła ze skórzanymi obiciami, które dostrzec można w filmowym gabinecie generała Pfistera oraz ozdobne krzesło widoczne w kasynie oficerskim. Ostatnie sceny z odcinka „Akcja – «Liść dębu»” (Kloss i Pfister wychodzą przez dziedziniec wewnętrzny za zamkowe mury i patrzą w kierunku mostu) nie były kręcone na terenie zamku. Od czasów pobytu ekipy filmowej w Pieskowej Skale zamkowe wnętrza nie zmieniły się prawie wcale; z pewnością nie zmieniła się też zamkowa restauracja: trudno nie zgodzić się z opinią, że jej wystrój przypomina lokale gastronomiczne z serialu „07 zgłoś się”. Po wykonaniu pamiątkowych zdjęć grupowych, oficerskim pożegnaniu z dyrektorem Mikołajskim i krótkim odpoczynku wyruszyliśmy do Krakowa.
Pierwsze ujęcie z odcinka „W imieniu Rzeczypospolitej” to widok wież i fragmentu wawelskiego wzgórza. Nieopodal, na krakowskich Plantach, nakręcono scenę, w której Kloss rzuca niedopałek, zawierający zaszyfrowany meldunek. W ślad za agentem J-23 podąża Józef Podlasiński i przejmuje informacje dla centrali. Postanowiliśmy zrekonstruować to ujęcie. Na wypadek konieczności wykonania dubla na Planty wyruszyło dwóch Klossów i dwóch Podlasińskich. Wszyscy doskonale wiedzieli, że cztery mieszkania na cztery nazwiska są spalone, zatem znalezione niedopałki musiały być spenetrowane na miejscu. Kryły one dwie wiadomości: „Skowronek unieszkodliwiony. Siatka może działać dalej” oraz „Skowronek to karta bita. Powiedz «Jankowi»”.
Po kilku minutach marszu w równych kolumnach znaleźliśmy się na ul. Kanoniczej, której panoramę sfilmowano podczas realizacji zdjęć do serialu. Jest ona tłem dla pełnych niepokoju wędrówek Klossa po utracie kontaktu z Józefem. Na jednej z bram znajduje się odrestaurowana kołatka, z której Kloss wyjmuje w serialu nieodebraną przez Podlasińskiego wiadomość o treści „Czekam. J-23”. Nie mieliśmy możliwości obejrzenia wnętrza klatki schodowej (jest wyraźnie widoczna w odcinku „W imieniu Rzeczypospolitej”). Pod serialowym adresem znajduje się obecnie parafia Wszystkich Świętych i kościelne wydawnictwo. Dzwoniliśmy, stukaliśmy, pukaliśmy i nie było nam otworzone. Pierluigiemu nie dano nawet cienia szansy, by przemówił do domofonu w języku Watykanu... Odkrycie tajemnicy lwa z pozłacanej kołatki, czyli wykonanie dokumentacji fotograficznej serialowej klatki filmowej, nastąpiło blisko dwa lata później dzięki udanej akcji agenta Mefist0, ściśle współpracującego z Józefem Podlasińskim (zobacz).
Jednym z ciekawszych odkryć Leszka, organizatora wędrówki i naszego przewodnika po stawkowym Krakowie, którego wsparcie stanowiła i stanowi Kasia, była brama, która pojawia się przez kilka sekund w tle samochodu pelengacyjnego Abwehry namierzającego sygnał radiostacji Skowronka. O trafności znaleziska świadczy zarówno numer posesji, jak i charakterystyczna rzeźba elewacji. Krawiec Marian Skowronek poszedł z duchem czasu: po zlikwidowaniu zakładu w kamienicy otworzył na tej samej ulicy Fashion Studio, co zostało zauważone przez wprawne oko prezesa Klubu Miłośników Stawki.
Dochodząc do placu Świętego Ducha natychmiast zorientowaliśmy się, że siedziba Teatru im. Juliusza Słowackiego widoczna jest z okna lokalu, w którym Kloss obserwował zbliżającego się na spotkanie Witalisa Kazimirusa. Świadczy o tym i bryła budynku, i niezmieniony kształt płytek chodnikowych, i cokół, na którym w serialu umocowana jest swastyka (zasłoniła ona popiersie wieszcza). W celu ustalenia perspektywy, z której J-23 obserwuje swojego łącznika postanowiliśmy odegrać scenę jego legitymowania. Kiedy ruch pieszy i samochodowy został wstrzymany, na planie pojawili się aktorzy: Marcin i Wawek jako żołnierze zatrzymujący Kazimirusa i sprawdzający mu dokumenty oraz Grzesiek jako Witalis Kazimirus. Scena odegrana została niezwykle profesjonalnie, dzięki czemu udało się ustalić, że Kloss obserwuje swojego łącznika z lokalu po drugiej stronie ulicy. Nie daliśmy się zmylić napisowi na tablicy informującemu, że w czasie okupacji mieścił się tutaj lokal „Cyganeria” – interesowało nas bowiem późne lato 1968 roku. Od sześciu lat mieści się tam market sieci „Kefirek”, wcześniej był tam lokal o nazwie „Różowy słoń”. A jeszcze wcześniej – inny, niezidentyfikowany lokal, o czym świadczą metalowe fragmenty konstrukcji mocującej szyby, pozostawione w ścianie po którymś z ostatnich remontów.
Po kilku minutach wędrówki znaleźliśmy się przed kościołem św. Marka, obok którego w odcinku „W imieniu Rzeczypospolitej” przechodzi Kloss i śledzący go „Romek”. Aby puścić przodem dywersanta, J-23 zagląda do otwartych drzwi bocznych kościoła. W czasie naszej wędrówki po ul. św. Marka drzwi były, niestety, zamknięte. W czasie dyskusji o kulisach realizacji tej sceny stwierdziliśmy, że z całą pewnością żadne z ujęć do odcinka krakowskiego nie było kręcone koło kościoła Mariackiego (informacje takie pojawiają się w sieci). U zbiegu ulic św. Marka i Reformackiej namierzone zostały kolejne serialowe plenery: brama, w której grajek wykonuje na skrzypcach fragment utworu „Boże, coś Polskę“, brama widoczna po prawej stronie oraz brama, w której „Romek” oczekiwał na Klossa. Kilka kroków dalej zobaczyliśmy stacje drogi krzyżowej, będące tłem strzelaniny, podczas której Kloss uchodzi z życiem, ginie natomiast zastrzelony przez Stedtkego dywersant „Romek”. Nadal znajduje się tam krzyż, za którym chował się Kloss. Stacje drogi krzyżowej są świeżo odrestaurowane, a krzyż nie jest już – jak w serialu – obłożony kamieniami. Postanowiono tam ławeczki, na których niektórzy z nas przysiedli, by podumać nad nieudanym zamachem na życie agenta J-23. Prezes natomiast bez chwili wahania wyłożył się na schodach, aby odtworzyć pozę, w której zastygł zastrzelony „Romek”. Rezydujący po przeciwległej stronie ulicy krakowscy bezdomni dziwili się, że chłop nic nie wypił, a tak go wzięło.
W drodze na krakowski rynek minęliśmy bramę, w oficynie której do początków lat 70. działał jeden z trzech krakowskich fotoplastykonów. Obecnie fotoplastykon ten znajduje się w muzeum Oskara Schindlera przy Lipowej 4. Nie ma pewności, czy miejscem spotkania Klossa z Podlasińskim był lokal znajdujący się kiedyś przy tej malowniczej uliczce. Sprawę rozpracowują sprawdzeni agenci naszej siatki.
Na krakowskim rynku było tłumnie i gwarno: turyści nawadniali się w licznych kawiarenkach, a na scenie pląsała wśród młodzieży Anna Dymna. Nas jednak najbardziej interesowały obiekty widoczne w odcinku „W imieniu Rzeczypospolitej”: gabinet Stedtkego, gabinet standartenführera i mieszkanie Klossa. O zobaczeniu tych lokali nie było mowy, bowiem opór rezydujących tam krakowskich mieszczan i tamtejszej arystokracji był zbyt duży (sprawą zajęły się już odpowiednie służby).
Ostatnim miejscem, które zobaczyliśmy w stawkowym Krakowie była ul. Gołębia. Tam właśnie nakręcono scenę łapanki do odcinka „W imieniu Rzeczypospolitej”. Uliczka jest dość wąska, filmowcy dołożyli starań, by filmowana z odpowiedniej perspektywy wyglądała na znacznie szerszą. Marek, Bogdan i Karol zastanawiali się, czy okienko piwniczne należące do restauracji „Kawaleria” jest tym, w którym zniknął „Romek” i w którym nie zdążył skryć się Józef Podlasiński. Porównanie stopklatek ze współczesnym wystrojem uliczki i dokładne oględziny elementów muru pozwalają na stwierdzenie z dużym prawdopodobieństwem, że ujęcie to nakręcono również przy ul. Gołębiej.
Po powrocie z upalnego Krakowa do nieco mniej znojnego Ojcowa dużą niespodziankę przygotowała dla nas Kasia: zainstalowała sprzęt, ustawiła duży ekran i zaserwowała wszystkim klubowiczom pierwszą plenerową projekcję odcinka „W imieniu Rzeczypospolitej”. Z wielką satysfakcją oglądaliśmy podziwiane dopiero co krakowskie plenery. Atakujące nas komary nie miały żadnych szans: zahipnotyzowała je magia porucznika Klossa. Kiedy z nieba lunęło, stawkowicze schronili się na tarasie. Narady w sztabowym gronie i nocne Polaków rozmowy prędko się nie skończyły.
W niedzielny poranek stwierdziliśmy ze zdumieniem, że nasz pobyt w stawkowych plenerach dobiega końca. Leszek, jako kierownik i organizator imprezy, wręczył wszystkim certyfikaty potwierdzające udział w działaniach rozpoznawczo-dywersyjnych i przeniknięcie do struktur siatki działającej w plenerach Krakowa i Pieskowej Skały. Podczas wspólnego śniadania klubowicze wyrażali radość i satysfakcję z weekendu spędzonego w nietuzinkowy sposób. Uczestnicy wycieczki, czyli Ania z Chorzowa, Ewa z Warszawy i Płocka, Iwona z Warszawy, Joanna z Warszawy, Agnieszka i Pierluigi z Płocka, Ala i Marek z Nowogradu, Ela i Jacek z Chorzowa, Emilia i Edward z Warszawy i Płocka, Kasia i Jacek z Żywca, Kasia i Leszek z Bielska-Białej, Mariola i Andrzej z Piekar Śląskich, Monika i Waldemar z Warszawy, Weronika i Piotr ze Szczecina, Bogdan z Wrocławia, Grzegorz z Kielc, Grzegorz z Siemianowic Śląskich, Jacek z Katowic, Karol ze Słupcy, Marcin z Warszawy, Rafał z Warszawy i Płocka, Tomek z Poznania oraz Wawrzyniec z Warszawy, zaczynają już odliczać dni pozostałe do spotkania w stawkowej Warszawie. Do miłego zobaczenia!
Fotorelacja z pobytu miłośników serialu w Krakowie i Pieskowej Skale znajduje się tutaj.