Forum » Wokół serialu » "Życie na gorąco", czyli Klossa życie po życiu
13 postów   1 2
Autor "Życie na gorąco", czyli Klossa życie po życiu
Pedro Gomez
No cóż, kiedyś musiało do tego dojść. :) Poniżej w skrótowej formie przedstawiam moje opracowanie tematu serii tomików „Życie na gorąco”. Nie interesowałem się zbyt dokładnie tą serią, więc niektóre ustalone przeze mnie, na podstawie lektury, wnioski, mogą być od dawna wiadome.

Panowie Safjan i Szypulski nigdy nie ukrywali, że seria tomików „Życie na gorąco” w swoim pierwotnym założeniu miała być bezpośrednią kontynuacją „Stawki większej niż życie”. Głównym bohaterem miał być Stanisław Moczulski - Hans Kloss.

I. Czy Kloss miał być bohaterem „Życia na gorąco”?

Tak. Tutaj nie odkrywam żadnej Ameryki. Przedsmakiem całej „imprezy” miało być, doskonale nam znane opowiadanie „Malavita”, które ukazało się w 1973 roku na łamach Trybuny Robotniczej.

II. „Życie na gorąco” to bezpośrednia kontynuacja „Stawki większej niż życie”?

Tak… i nie. Seria tomików z bohaterskim i enigmatycznym awanturnikiem redaktorem Majem ukazywała się na przestrzeni lat 1975-1978. Tymczasem z treści tomików niezbicie wynika, że autorzy opierali się na materiale zgromadzonym w końcówce lat sześćdziesiątych, dokładnie w roku 1969, więc akcja kontynuacji „Stawki...” miała dziać się po wojnie – to już wiedzieliśmy – ale nie bezpośrednio po niej. Dziś mogę z całą pewnością uściślić - miał to być rok 1969.

Reasumując. „Życie na gorąco” miało być kontynuacją „Stawki...” w tym sensie, że bohaterem miał być Moczulski-Kloss, ale akcja nowej opowieści miała się dziać w czasach (wtedy) współczesnych, Stąd tytuł - „Życie na gorąco”.

III. Dlaczego rok 1969 nie wypalił?

Tego nie wiem. Wiemy, że produkcja „Stawki...” została nagle, z niewyjaśnionych do dziś przyczyn, przerwana. Jednak, wygląda na to, że kontakty panów SiS z telewizją nie uległy zerwaniu. Z dużą dozą prawdopodobieństwa należy przyjąć, że w 1969/1970 roku obaj scenarzyści stawili się w telewizji z gotowym, dziewięcioodcinkowym serialem, który jednak nie został przyjęty do produkcji. Panowie SiS zostali w garści z historią, której cząstkę opublikowano w 1973 roku jako opowiadanie „Malavita”.

Oczywiście, mogło być tak, że panowie SiS mieli w garści książkę, której nikt nie chciał wydać. No właśnie...

IV. Książka, nie tomiki

To chyba najśmielsza teza jaką postawię w tym tekście. Jak wiadomo, książkowa „Stawka...” jest zestawem zbeletryzowanych, luźno ze sobą powiązanych scenariuszy spektakli i odcinków filmowych. A „Życie na gorąco”?

Jako człowiek znający na wylot prozę i sztuczki panów SiS mogę z całą pewnością stwierdzić, że „Życie na gorąco” pierwotnie miało być zamkniętą książką której poszczególne epizody miały być ze sobą ściśle połączone w jedną spójną historię. Zacznijmy od początku.

Prawidłowa kolejność tomików wygląda tak:

1. Budapeszt
2. Malavita (w rzeczywistości Arequipa w Peru, pół roku po kolejnym przewrocie, kwiecień 1969)
3. Rzym
4. Monachium
5. Wiedeń
6. Tupanaca (trochę Meksyku, chociaż sytuacja polityczna wskazuje na Brazylię w sierpniu 1969)
7. Saloniki (czasu junty „czarnych pułkowników)
8. Marsylia ( akcja dzieje się m.in. w fikcyjnym państwie Republika Górnego Wybrzeża, w rzeczywistości chodzi o Biafrę w drugiej połowie 1969)
9. Bolzano

Kluczem do „linii czasu” jest zatrudnienie Maja. Najpierw dziennikarz, potem współpracownik Komisji do spraw Narkotyków ONZ, następnie współpracownik Komisji Obserwacji Pokoju ONZ, w ostatniej części (chyba omyłkowo) znów tylko dziennikarz.

Gdy ma się doświadczenie z prozą panów SiS, czytając „Życie na gorąco” nie trudno zauważyć, że „Budapeszt” i „Bolzano” to fabularna klamra – wszyscy odpowiedzialni za śmierć Marii Globner zostają ukarani, tylko Brunner ucieka. To znaczy… tak powinno być, gdyby twórcy mogli zrealizować swój pierwotny zamysł.

V. Co zmieniono?

- Organizacja „W”
Śmiem twierdzić, że na samym początku nie miało być żadnej Organizacji „W” rodem z Bonda. Tematem książki miało być po prostu starcie: Kloss, kontra gang najemników pod wodzą Brunnera. Zamówienie na „polskiego Bonda” sprawiło, że poprzez proste i dość chamskie sztuczki zwykły gang kilkunastu najemników stał się nagle wszechpotężną międzynarodówką zbrodni. A propos chamskich sztuczek.

- żonglerka postaciami
Jeśli spojrzy się prawidłowo na opowiadania nie trudno zauważyć, że, np. Ilza von Derbich z „Budapesztu” to ta sama postać co pojawiająca się nie wiadomo skąd amerykańska agentka z „Bolzano”. Po prostu, gdy Brunner zaczął przegrywać, Ilza postanowiła zmienić pryncypała. Otto z „Wiednia” to ten sam Otto z „Bolzano”. Co prawda w „Bolzano” SiS napisali mu nową biografię, ale zapomnieli zmienić imienia. Tu dochodzimy do kolejnej kwestii.

- „rozdymanie” opowieści
To stara sztuczka panów SiS. Jak już w końcu wzięto od nich tę opowieść, to panowie, tak jak w „Stawce...”, na wszelki wypadek wrzucali tu i ówdzie jakiś akapit o innych przygodach Maja. Kto wie, a może wydawca zamówi kontynuację? Przez takie zabiegi spójność historii szlag trafił.

- dlaczego wprowadzono zmiany?
Chyba dużo się nie pomylę stwierdzając, że w zamyśle twórców „Życie na gorąco” z 1969 roku miało być polskim „Świętym”, a „Żng” z połowy lat siedemdziesiątych wydawca zamówił jako „ludowego Bonda”, w końcu były to już czasy gierkowskiego luksusu, więc jedziemy „na bogato” :) a skoro o tym mowa…

VI. Ingerencje autorów/wydawcy/cenzury

- „małą”, wartko napisaną historię, której akcja dzieję się (najprawdopodobniej, tego jeszcze dokładnie nie sprawdziłem) zaledwie na przestrzeni jednego – 1969 - roku, sztucznie rozdęto na przestrzeń kilku lat.
- panowie SiS wprowadzili organizację „W” - czarną międzynarodówkę toczącą niczym rak kraje dekadenckiego Zachodu. Brzmi głupio i głupio wyszło. Wydawca zażyczył sobie wtrętów na tematy „społeczno-polityczne”. No więc dostał. Panowie SiS nie bawili się w subtelności – po prostu pisali akapit czy dwa na „zadany temat” i wrzucali takie zbuki tu i ówdzie. Całe szczęście, bo dzięki temu, na ogół, te wrzutki nie mają żadnego wpływu na tok akcji. „Mecenas daje kasę - mecenas wymaga”.

- cenzor (lub wydawca) rzekł: w opowieści jest za mało młodych postaci. Musicie panowie pokazać, że młode pokolenie ludzi na zachodzie jest zarażone faszyzmem, a co najmniej konsumpcjonizmem, narkomanią i dekadencją.
Panowie SiS „postawili diabłu ogarek”, co wskutek ich nieuwagi doprowadziło m.in. do wspomnianej sytuacji, że Otto jest najpierw facetem w średnim wieku, „po wojsku”, a potem to młody wirażka pnący się po drabinie organizacyjnej. Na szczęście, to tylko ekstremalny przykład. Na ogół nie jest to nic, z czym ołówek bądź czarny marker nie mógłby sobie poradzić.

- innych ingerencji cenzury nie zauważyłem. Może tylko to, że Maj patriotycznie musiał jeździć polskim fiatem, a Kloss miał jeździć sportowym volvo.

VII. Co pomaga we właściwym zdekodowaniu pierwotnego zamysłu twórców?
Legendarne niechlujstwo panów SiS, np. tomik „Malavita” dzieje się w tytułowym mieście, ale już z „Monachium” wiadomo, że akcja „Malavity” dzieje się w Peru, co jest wyraźnie napisane. Maj jeździ fiatem, a w tomiku „Monachium” jeździ sportowym volvo – panowie po prostu zapomnieli przeprawić treść z czasów, gdy bohaterem miał być Moczulski-Kloss – nasz Święty. :)

VIII. Co mieliśmy dostać?

W pierwotnym zamyśle książka „Życie na gorąco” miała być powieścią pozbawioną wszystkich bolączek serii opowiadań „Stawka większa niż życie”. Miała być precyzyjną historią, dziejącą się na przestrzeni jednego roku, w której Kloss-Moczulski, człowiek, który bez wątpienia ma związki z wywiadem, powodowany śmiercią Marii Globner – kobiety, którą wywiadowczo rozpracowywał (bez wdawania się w szczegóły, nie chcę „spoilerować”) wpada na trop swojego starego wroga – Hermanna Brunnera, przewodzącego teraz kilkunastoosobowym gangiem najemników.

VIII. Co dostaliśmy?
Przeróbkę, misz-masz bez ładu i składu. Bałaganiarską serię opowieści, której bohaterem jest Maj – człowiek nie wiadomo skąd, niby dziennikarz, ale tak nie do końca, błędny rycerz, awanturnik, włóczykij z lekką domieszką bondowskiego cwaniactwa i chamstwa Borewicza.

A poważnie: „Życie na gorąco” jest próbą przerobienia czegoś co zainspirował „Święty” na opowieść z Bondem. To nie miało prawa się udać.

IX. Czy warto zainteresować się „Życiem na gorąco”?
Tak. ALE, tylko po to, by pod kupą przeróbek i wtrętów odnaleźć pierwotną historię Klossa-Moczulskiego – człowieka na tropie Hermanna Brunnera i jego gangu.

P.S.

W tej serii, obok Maja kilka razy pojawia się Kloss, a raczej starszy pan, który kiedyś był Klossem. Nic ciekawego

------

Chodzi o sprawę

16-09-2017 18:22

jhbsk

Mam na półce ten komplet książeczek. Parę razy usiłowałam je przeczytać. Może teraz uds mi się zamiar zrealizować.

------

– W Paryżu nojlepsze kasztōny sōm na placu Pigalle.
– Zuzanna mŏ je rada ino na jesiyń.
– Posyło ci świyżo zorta.

18-09-2017 11:50

Pedro Gomez
Powoli dekoduję sobie prawidłową "linię czasu" Żng. Otóż akcja opowieści dzieje się równo rok, od września 1968, do września 1969.

I tu ciekawostka. O ile pierwszy tomik "Budapeszt" dzieje się we wrześniu 1968, to akcja kolejnego, czyli "Malavita", ma miejsce aż w kwietniu 1969 (można to bez problemu obliczyć na podstawie treści). Następne tomiki wypełniają pięciomiesięczny okres czasu od kwietnia do września 1969.

"Życie na gorąco" de facto w większości opisuje wydarzenia dziejące się nie na przestrzeni roku, a zaledwie półrocza (nie licząc "Budapesztu", który pełni rolę prologu do całej historii).

Wygląda na to, że autorzy w swoim pierwotnym założeniu zostawili sobie dokładnie półroczną lukę (październik 1968 - marzec 1969). Po co?

Myślę, że chodziło o danie sobie możliwości na dopisanie dziewięciu tomików, których akcja będzie działa się w "pustym półroczu" Dlaczego dziewięciu? Bo 9 + 9 = 18, a 18 to dokładnie trzy produkcyjne serie serialu.

Zwróćcie uwagę na spryt panów SiS: weźcie od nas odcinki dziejące się w drugim półroczu, to dopiszemy wam te, które dzieją się w pierwszym i będziecie mieli pełną historię.

A więc "Życie na gorąco", tak jak seria opowiadań "Stawka większa niż życie", jest dziełem niedokończonym. W pierwszym przypadku brakuje pół roku, w drugim, mocno niekompletny jest rok 1944.

------

Chodzi o sprawę

26-09-2017 00:14

BoBer

Bardzo ciekawa analiza. Jakakolwiek polemika bez wgłębienia się w treść tych opowiadań jest bezcelowa (zamierzam sięgnąć po te tomiki). Gazetowa wersja „Malavity” jednoznacznie dowodzi, że autorzy napisali ciąg dalszy „Stawki większej niż życie”, a po kilku latach – gdy już wiedzieli, że kontynuacja serialu z Klossem nie powstanie – zmienili bohatera, dopisali trochę tła i tak powstało „Życie na gorąco”. Interesuje mnie, Pedro Gomezie, na jakiej podstawie ustaliłeś w tak precyzyjny sposób ramy czasowe.

------

— Kto panu to mówił? — Mój przyjaciel Teodor. — Pański przyjaciel ma dobre informacje.

30-09-2017 15:30

Pedro Gomez
Już mówię :)

W tekście "Budapesztu" pojawia się miesiąc - wrzesień. Z zakończenia tomiku wyraźnie wynika, że Maj/Kloss nigdy wcześniej nie słyszał o doktorze Gebhardtcie, którego ściga przez resztę tomików, a więc "Budapeszt" nie może dziać się zaraz przed tomikiem "Bolzano", który też dzieje się we wrześniu, zresztą... dokładnie w tych samych dniach! Ot, panowie wymyślili sobie taką klamrę.

Dlaczego wszystko, oprócz "Budapesztu", to 1969? Na szczęście autorzy byli niechlujni. Dzięki temu, że w "Monachium" wyraźnie napisali, że kraj z "Malavity" to Peru, a nie żadne... coś tam, wiadomo, że "Malavita", to kwiecień 1969 - pół roku po dojściu do władzy nowej junty, o czym mówi jeden z bohaterów. W innych opowieściach autorzy posługują się określeniami "sześć tygodni", "kilka dni" itp. A więc mamy do czynienia tylko z jednym rokiem. Przy takim założeniu aktualne (wtedy) wydarzenia na świecie w cudowny sposób zaczynają pasować do treści, możemy wtedy pozbyć się ich fikcyjnych zamienników. "Monachium" dowodzi, że taka była pierwotna intencja twórców.

No i taka drobnostka. W "Wiedniu" Kloss/Maj udający Merana ma dopiero co wydaną (o czym wyraźnie piszą autorzy) książkę Saganki "Trochę słońca w zimnej wodzie", która ukazała się w 1969 roku. Kwiaty w postaci konkretnej daty z 1972 w "Saloniki", to zwykła zmyła. Gdzie panowie mieli prostą sprawę, to przeprawiali, ale już do faktów/tygodni/matematyki nie za bardzo chcieli wracać. Ponadto, o czym pisałem wyżej, od czasu do czasu wrzucali akapity "wspominków" innych przygód Maja, na zasadzie "a nuż zamówią więcej tomików".

Szkoda mi "Życia na gorąco". To miała być dopracowana historia, w której autorzy chcieli uniknąć tego wszystkiego co przydarzyło się książkowej "Stawce...". Niestety, kilkuletnia zwłoka, "zamówione poprawki" i sztuczne "rozdymanie fabuły", całkowicie zniweczyły efekt.

No i ten bohater... W pierwotnym zamyśle nowej historii, Kloss nie musiał mieć wprowadzenia, przeszłości, bo "Żng" miało być kontynuacją "Stawki...". Gdy pojawił się Maj panom nie chciało się kombinować i coś mu tam napisali, ale tak kulawo, że zęby bolą. Stąd ta niewiarygodność bohatera - jakiś dziennikarz, nie wiadomo kto, nie wiadomo skąd, jeździ sobie po świecie jak wolny człowiek, a nie spałowany w Radomiu obywatel PRL stojący w kolejce po cukier.

Nic więc dziwnego, że Maj to niewypał i zapomnienie. A miało być zupełnie inaczej.

------

Chodzi o sprawę

30-09-2017 22:19

A79

Glosa do arcyciekawego wywodu Pedra Gomeza z pierwszego postu: wywiad „O programie filmowym tv — mówimy z redaktorem naczelnym Programów Filmowych TVP Jackiem Fuksiewiczem”, opublikowany przez tygodnik „Radio i Telewizja” (nr 18, 30 kwietnia – 6 maja / 1973, rozmawiał Mirosław Kofta).

------

Ba! Gdybym ja był niedyskretny…

25-11-2017 21:42

Diederlich

Za pozwoleniem, ale Moczulski to może być najwyżej Leszek. Więcej nie napiszę - autocenzura i tzw. dobre maniery.

------

Hans Diederlich, czyli po prostu Jan Derlacz...

19-09-2018 18:47

Maruta
Witam wszystkich,

podczytuję tę stronę z dużą przyjemnością, natykając się czasem na coś, co mnie szczególnie zaciekawi. W pierwszym poście Pedro Gomez pisze: "Z dużą dozą prawdopodobieństwa należy przyjąć, że w 1969/1970 roku obaj scenarzyści stawili się w telewizji z gotowym, dziewięcioodcinkowym serialem, który jednak nie został przyjęty do produkcji. Panowie SiS zostali w garści z historią, której cząstkę opublikowano w 1973 roku jako opowiadanie „Malavita”."

Według ówczesnej prasy nie do końca tak było. W połowie 1970 r. gazety zamieszczały krótkie wzmianki o kontynuacji "Stawki..." i miała być to kontynuacja "historyczna", nie współczesna. Projekt w tej formie był żywy jeszcze w 1971 r. Jeśli podsumuje się zawarte artykułach informacje to wychodzi, że scenarzyści planowali:
- 12 odcinków
- odcinki, których akcja rozgrywa się zarówno w czasie wojny, jak i po jej zakończeniu
- scenariusze miały trafić do wytwórni na początku 1972 r.

Trudno powiedzieć, co stało się później. Może w 1971 roku scenariusze zostały odrzucone jako zbyt mało współczesne i panowie Andrzej Zbych przerobili je na to, co ostatecznie stało się "Życiem na gorąco"?


------

09-10-2018 12:59

jhbsk

"Diederlich" napisał:

Za pozwoleniem, ale Moczulski to może być najwyżej Leszek. Więcej nie napiszę - autocenzura i tzw. dobre maniery.


Zgodnie z zapowiedzią w konkursie nie masz wyjścia. W książkach główny bohater nazywa się Moczulski w serialu Kolicki.
Tu można posłuchać.
5:48 pada nazwisko.

------

– W Paryżu nojlepsze kasztōny sōm na placu Pigalle.
– Zuzanna mŏ je rada ino na jesiyń.
– Posyło ci świyżo zorta.

22-10-2018 06:57

Diederlich

Cóż - odszczekuję. Jeśli jest jakieś usprawiedliwienie, to tylko szczątkowe: chowany jestem wyłącznie na serialu i niepełnym teatrze TV.

------

Hans Diederlich, czyli po prostu Jan Derlacz...

26-10-2018 08:32

13 postów   1 2
© 2024 Shen-Kun - Baca - BoBer. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Realizacja strony: strony.gliwice.pl.